poniedziałek, 20 sierpnia 2012

II

Skierowałam swój wzrok na okno, za którym zaczął padać deszcz. Krople, które uderzają w parapet wydają tak drażniący dźwięk, że mam ochotę wydrzeć się i rozwalić kilka rzeczy, ale muszę nad sobą panować, nie mogę znowu kogoś skrzywdzić, a zwłaszcza siebie, chociaż co mi zależy. Stoję na samym środku, chwytam lampkę i bez zastanowienia rzucam nią o ścianę, jak pięknie się rozpadła, trochę mi lepiej, ten dźwięk rozbijającego się szkła, przypomina mi tyle epizodów w moim życiu, jak to zabawne, przypomina nawet te szczęśliwe chwile…

-Gabi, pospiesz się bo się spóźnimy- krzyczała z kuchni mama w celu pogonienia mnie
-No idę, idę- zabrałam małą torebkę, schwyciłam termos z kawą do ręki i pospiesznie skierowałam się do drzwi frontowych. – jestem gotowa- ogłosiłam radośnie, byłam taka szczęśliwa. Mama spiorunowałam mnie wzrokiem od góry do dołu po czym zaśmiała się pod nosem i wskazała na moje stopy.
-zamierzasz iść bez butów? – zapytała retorycznie
-mówiłam, że godzina 6 rano nie sprzyja myśleniu- usiadłam na siedzisku ustawionym specjalnie w holu, aby móc wygodnie sobie usiąść i ubrać obuwie, takie było teoretyczne przeznaczenie tego mebla, bo w moim przypadku, praktyka wyglądała trochę inaczej, gdy przesiadywałam sama w domu, często rozkładałam się na pufie i obserwowałam akwarium, które stało na wprost na niskiej szafce.
Nałożyłam swoje ukochane trampki na nogi i szybko poderwałam się, żeby wstać. Z moją gracją i wkodowanym niezdarstwem , zachwiałam się tak, że uderzyłam prosto w akwarium. Woda wypłynęła wszędzie, a razem z nią rybki, wszystko pływało, ja również, tyle że we krwi, która ciurkiem leciała z tyłu mojej głowy. Ten nie zapomniany dźwięk tłuczonego szkła….

-Gabi jak myślisz czy ta szafka prosi się o łomot?- pytam siebie w myślach
-jak najbardziej- odpowiadam, a nocna szafeczka przy moim łóżku wylatuje przez okno tłukąc przy tym całą szybę, ach. Ten przyjemny dźwięk tłukącego się szkła….

-Gdzie Ty do cholery jesteś? – ledwo udało mi się odebrać telefon trzymając gruby ręcznik na moim rozcięciu.
-Jadę do szpitala- poinformowałam Ann i syknęłam z bólu
-Co jak to jedziesz do szpitala?! – spanikowana krzyczała
-Rozcięłam sobie głowę. Błagam wybłagaj ich, proszę , powiedz im, że jadę do szpitala, że nie mogę dziś śpiewać, błagam! – rozpaczałam do słuchawki uświadamiając sobie, że mogę stracić życiową szansę przez jakieś głupie rozcięcie.
-Dobra coś poradzimy. Zadzwoń potem i powiedz jak się czujesz. Trzymaj się- pożegnała się
-Okej, dam znać. Dzięki- i szybko się rozłączyłam czując napływającą fale bólu, której nie wytrzymałam.
Obudziłam się następnego dnia i pierwsze zobaczyłam to kroplówka na tle białej ściany co musiało oznaczać, iż jestem w szpitalu. Nie obchodziło mnie jak się tu znalazłam, chciałam po prostu stamtąd wyjść, przypomniało mi się, że miałam przesłuchania do programu, który może zmienić moje życie, a zamiast machać mikrofonem na scenie leżałam w niewygodnym łóżku i marnowałam czas. Podniosłam głowę, ale szybko tego pożałowałam, gdyż ból, który rozlał się po całym moim ciele wywołał u mnie łzy, zasyczałam i tym samym obudziłam osobę, o której obecności nie miałam wcześniej pojęcia.
-Jack? –zapytałam zdziwiona – Co ty tu robisz?
Przetarł zaspane oczy, uśmiechnął się do mnie i obdarzył tym magicznym spojrzeniem, a cały ból wyparował z mojego ciała, odwzajemniłam uśmiech i chciałam go przytulić, niestety moje niezdarstwo znowu się uaktywniło i niechcący zrzuciłam szklankę z nocnej szafki wywołując znowu ten przyjemny dźwięk tłuczonego szkła….

-AAAA- krzyczę jak najgłośniej mogę, może usłyszą mnie tam na górze, może zobaczą jak cierpię, jak bardzo nie mogę sobie kurwa poradzić w tym popierdolonym świecie bez nich – ODDAJ MI ICH- krzyczę patrząc w górę i myślę, że to coś pomoże, że mój jebany krzyk, płacz, atak szału przywróci mi ich.
-Jesteś śmieszna, cholernie śmieszna- syczę przez zęby do samej siebie i zaczynam dławić się swoim histerycznym śmiechem, upadam na kolana i wpadają oni, cała wataha, jeden silny mężczyzna łapie mnie i przygniata do swojego ciała, co jednak nie powstrzymuje mnie przed wyrywaniem się, śmieje się, jeszcze głośniej, łzy spływają po mojej twarzy jak oszalałe, wpadają do moich ust i czuje ich słony smak na co reaguje jeszcze większą salwą śmiechu. W końcu podchodzi drugi, z naładowaną strzykawką, łapie mnie bezuczuciowo i wprowadza ciecz do mojego organizmu, to nie pierwszy raz, wiem co się zaraz stanie. Raz…dwa…tr…

-Witamy, już myśleliśmy, że nigdy Cię nie zobaczymy. Co się stało? – zapytał mnie Simon, kiedy stałam przed całym jury z mikrofonem w ręku i przygotowywałam się psychicznie do występu.
-Cóż, miałam drobny wypadek- odwróciłam się i pokazałam tył głowy, który cały był zabandażowany
-Och, ale już wszystko dobrze, prawda? – zaniepokoiła się Cheryl
-Hm, mój lekarz nie wie, że tu jestem, więc ciii- zaśmiałam się, chciałam się rozluźnić, musiałam! Cała czwórka spojrzała na mnie zaniepokojona, chyba nie rozumieli mojego poczucia humoru- żartuje, już wszystko jest dobrze- zapewniałam ich, a oni jakby odetchnęli z ulgą..dziwne..
-Jesteś gotowa?
-Tak- Gabi dasz radę, trenowałaś to, jesteś gotowa, tyle czasu ćwiczyłaś z tym wkurzającym trenerem wokalnym, dasz radę. Moje pierwsze wyzwanie było proste, przerób balladę na piosenkę rockową, dałam radę, wybrałam ‘If I were a boy’ , wyszło hmm, żeby nie skłamać, niezły kawałek, pozostając  skromną uznałam, że brzmi to lepiej niż oryginał. Kiedy skończyłam jury podziękowało mi i to był koniec na dziś, następnego dnia czekało mnie kolejne wyzwanie, które polegało na śpiewaniu jednej piosenki w grupie. Musiałam trenować z resztą osób, które po bliższym zapoznaniu okazały się całkiem fajnymi osobami, naprawdę, byli tacy pozytywni, zwłaszcza jeden chłopak, miał trochę za długą grzywkę, która wchodziła mu w oczy, za to jego uśmiech był naprawdę słodki i cały czas wszystkich rozśmieszał. Gdyby nie fakt, że miałam Jacka to mogłabym zacząć go podrywać.
Nastał następny dzień i przesłuchanie, poszło jak poszło, nie lubię go wspominać bo było według mnie straszne, raz pomyliłam tekst, weszłam nie w ten dźwięk i byłam przekonana, że nie obeszło to niezauważone.
Kolejne 24 godziny były jednymi z najgorszych. Czekanie na wyniki. Wszyscy przyjaciele byli ze mną, mój chłopak trzymał mnie za rękę, przytulał, całował, szeptał słodkie słówka, co bardzo mi pomagało. Myślałam też o tym, jak to będzie jak już się dostanę i przejdę, aż do występów na żywo. Będę musiała zakwaterować się w domu X-Factora, który znajduje się w Londynie. Przecież Jack i reszta paczki nie będzie mogła zamieszkać w stolicy na stałe, dwudniowa wycieczka to nie problem bo są wakacje, ale później… Przez wszystkie te myśli jeszcze bardziej się martwiłam, ale przetrwałam i doczekałam do momentu gdy ponownie stałam przed czwórką jury i czekałam na werdykt.
-Witam Was wszystkie- powitał nas Simon, z jednej i drugiej mojej strony stały same dziewczyny, które tak samo jak ja pragnęły najbardziej na świecie przejść dalej– Podjęliśmy już decyzję, do następnego etapu przejdzie 9 z was, a jako pierwsza jest… Rebecca Ferguson- rozległy się brawa, a ja wmawiałam sobie za każdym razem kiedy wyczytywali nazwisko kolejnej osoby, że zostało jeszcze miejsce, że mam szanse, że to nie koniec. Zostały dwa miejsca, a ja wciąż stałam na scenie i powoli czułam, że nerwy mi puszczają, że daje swoim emocją upust i zaraz zacznę płakać, ale powstrzymywałam się od tego jak najbardziej, musiałam być silna.
-Jako przed ostatnia- mówił Louis- do domu sędziowskich przechodzi…- najdłuższa sekunda w moim życiu-  Gabriela Lustyk- stałam jak wryta, nie wiedziałam czy mdleć, skakać, płakać, krzyczeć. Wybrałam trzecią opcje, popłakałam się, podziękowałam i zeszłam ze sceny. To ciężkie do wyobrażenia co działo się wtedy w mojej głowie, czułam się jakbym nawdychała się  mieszanki gazu rozweselającego z łzawiącym, nie mogłam przestać się uśmiechać i płakać, to było niesamowite.
Zeszłam ze schodków i przytuliłam prowadzącego wciąż nie mogąc uwierzyć co się dzieje…

-AAA- znowu obudzę się z krzykiem- śpij- zamykam oczy ponownie….

Dalsze dni przebiegały jak szalone, treningi , spotkania z ukochanym, rozmowy z rodziną, treningi. Gdyby nie ciągły śpiew można by uznać, że prowadzę normalne życie, ale tak nie było, każdego dnia coraz bardziej się zmieniałam, czułam to, że jestem inna, lepsza od tej poprzedniej, bardziej pewna siebie, szczęśliwsza, wiedziałam, że nawet jeśli nie przejdę dalej przetrwam bo zwyczajnie stałam się silna. Poza tym miałam osoby, które mnie kochały, chłopak, rodzina, przyjaciele, byli zawsze ze mną, nie potrzebowałam więcej do szczęścia, ale i tak nie zamierzałam się poddać w kwestii programu, bo przecież mogło być jeszcze lepiej.
Kiedy przyszedł dzień przesłuchania w domu jurorskim myślałam, że zwymiotuje swoje wnętrzności, byłam silniejsza, pewniejsza siebie itd., jednakże trema wciąż mnie nie opuszczała, jaka ona wierna, kurde blaszka. Piosenka, którą wybrałam była piękna, słuchałam jej zawsze gdy potrzebowałam odizolowania się. Zasiadała przede mną Cheryl Cole wraz z Will’em I.AM’em . chwila rozmowy i melodia do ’ somewhere only we know’ grana na pianinie rozeszła się po pokoju. Jak zawsze oddałam się piosence i starałam się, aby wypaść jak najlepiej, było mi ciężko, bo w środku mnie skumulowało się tyle emocji, że cudem nie wybuchnę łam , było ciężko, ale robiłam wszystko, aby nie dało się po mnie poznać stresu i zaaferowania. Po skończonym utworze, Cher uśmiechnęła się do mnie. Jakiś czas później nie wiem dokładnie jaki, bo przesiedziałam go ze schowaną twarzą w dłoniach i usiłowałam zasnąć, aby zapomnieć o wszystkim, stałam ponownie przed swoją przypuszczalną mentorką i czekałam na to głupie krótkie zdanie, które w tamtym momencie mogło mnie zbawić. Jak zwykle całe zdarzenie przedłużało się mową wstępną, bla bla bla, karciłam siebie w myślach za to jak okropnie się zachowuje, ale naprawdę miałam dość tej niepewności, chciałam już wiedzieć i wtedy to usłyszałam. Chce cię w programach na żywo i wszystko stało się piękniejsze, zaczęłam skakać, piszczeć, rzuciłam się nawet na kobietę i zaczęłam ją przytulać w podzięce. Kiedy tylko opuściłam tamto piękne, magiczne miejsce zadzwoniłam do wszystkich i ustaliłam, iż wieczorem trzeba to uczcić i przy okazji pożegnać się ze mną…

-WSTAWAJ! – ktoś brutalnie mną trzęsie, otwieram oczy i widzę tą brzydką paszczę, która w nocy obdarzyła mnie siniakami od zbyt mocnego trzymania . rozglądam się dookoła i widzę ten pieprzony pokój, do którego przenoszą mnie jak mi odbija, czyli co jakieś trzy dni. Nienawidzę tego miejsca, tych ludzi, nienawidzę siebie, nienawidzę mojego życia. Dlaczego kurwa nie pozwolicie mi sie zabić ?!


No cześć. Jest i drugi rozdział, ciężko mi się go pisało dlatego może nie być ubermegazajebisty. Treść zawiera kilka wulgaryzmów i dość drastyczną scenerię, wiec uważajcie. huehue. Komentujcie, piszcie co Wam się podoba, a co nie. To motywuje do pisania. Bądźcie tymi zarąbistymi czytelniczami jak w 'Pamiętaj, przeznaczenia nie oszukasz' ;) Komentujcie i powiedzcie znajomym . Dziękuje
xoxo, Gabs

czwartek, 16 sierpnia 2012

I



Zaczęło się dokładnie 2 lata temu. Siedziałam z grupką znajomych i jak normalni nastolatkowie oglądaliśmy telewizje, kolejny nudny dzień wakacji spędzony w domu z powodu złej pogody. Nikt się nie odzywał, wszyscy tępo gapiliśmy się na plazmę oglądając reklamy i to był ten moment, który zmienił wszystko. Reklama, tak głupia reklama zmieniła wszystko, reklama X-Factora.
-Gabs, musisz iść- odezwała się moja przyjaciółka widząc, że eliminacje w moim mieście odbędą się za tydzień
-pff – odpowiedziałam i uznałam, ze zapomni o swoim absurdalnym pomyśle
-ej, ona ma racje- przyłączył się do swojej dziewczyny Robert
-ale po co mam tam iść, żeby posłuchać jak ludzie się ze mnie śmieją, zapomnijcie- mówiłam poirytowana, nie lubiłam kiedy ludzie przekonywali mnie do czegoś za wszelką cenę.
-Nie gadaj. Dobrze wiesz, że umiesz śpiewać- Ann również musiała się wtrącić, wszyscy byli przeciwko mnie
-Umiem, ale nie tak dobrze, żeby iść do programu- wymigiwałam się
-No weź- powiedzieli równocześnie
-Nie i koniec- krzyknęłam głośno, pesząc moich przyjaciół
-Co tu tak głośno- do mojego pokoju przyszła moja mama
-Nic, ci debile.. – przerwała mi Pauls
- Chcemy namówić Pani córkę, żeby poszła do X-Factora, ale się uparła- wypaplała wszystko mojej mamie, która spojrzała na mnie
-Czemu nie chcesz iść? –zapytała troskliwie i spojrzała na mnie tym spojrzeniem, które tak kochałam
-Bo nie- odpowiedziałam jak naburmuszona 12-latka
-To nie odpowiedź- powiedzieli chórem, jakby to trenowali
-Oj, dajcie mi wszyscy spokój- wstałam z pufy i chciałam wyjść, ale Jack, który wcześniej się nie odzywał zatrzymał mnie nogą
-Gabi- powiedział proszącym tonem i obdarzył mnie spojrzeniem przyprawiającym o dreszcze, wiedział, że to mnie złamie
-Dobra- odpowiedziałam zła
- Co dobra? – zapytała Ann
-No pójdę do tego przeklętego programu- uniosłam ręcę do góry w geście poirytowania
-woho – rozeszło się po całym mieszkaniu
- Nie wohujcie, tylko pomóżcie mi wybrać piosenkę- powiedziałam z delikatnym uśmiechem i cała grupka ludzi włącznie z moją rodzicielką, zaczęła dyskutować na temat najlepszego utworu dla mnie……
-OBIAD- wyrwał mnie ze wspomnień gruby głos opiekunki. Spojrzałam na nią, a ona na mnie. Jej wzrok nie miał w somie żadnych emocji, ona tu tylko pracowała, nie obchodził jej los będących tu ludzi. Ustawiła na stole tace z niejadalnym jedzeniem i wyszła trzaskając drzwiami. Znów zostałam sama i mogłam oddać się myślą.
….
Minął tydzień, zaangażowałam się w całą tą szopkę przesłuchaniową i ciężko pracowałam, aby jak najlepiej wypaść. Skoro i musiałam tam iść to wypadało chociaż dobrze się zaprezentować.
Nadszedł piątek i już o 4 rano stałam w ciągnącej się nieskończoność kolejce, aby pokazać swoje umiejętności.  Przyjaciele byli ze mną, postawiłam im ten warunek, wplątali mnie w to, wiec muszą być obok. Trzęsłam się z nerwów, trema zawsze była moim największym problemem, gdy miałam śpiewać publicznie mój świat zaczynał wirować, a gula w gardle nie pozwalała wydusić słowa, a co dopiero nuty. Chciałam uciec z tej kolejki i utonąć w moim łóżku pod grubą kołdrą, gdyby nie Jack trzymający mnie za rękę pewnie bym tak zrobiła. Jednak to jego spojrzenie, pełne uczucia, odpływałam przy nim i zapominałam o wszystkim co dookoła mnie otaczało. Nigdy nie wiedziałam co było mną, a tym chłopakiem, nie chodziliśmy na randki, nie mówiliśmy o miłości, nie całowaliśmy się, no chyba że po pijaku, ale to się nie liczyło, mimo to każdy widział, że między nami jest pewna więź, która znaczy dużo więcej niż przyjaźń. Był przy mnie odkąd pamiętam, po prostu zawsze.
z moich przemyśleń wyrwała mnie machająca ręka tuż przed moją twarzą.
-Haloo- uśmiechał się do mnie Jackie
-He? – spojrzałam się na niego pytająco
-Gdzie odpłynęłaś ?
-A tak sobie myślałam – powiedziałam obojętnie, mając nadzieje, że już o nic więcej nie zapyta
-O czym ? – musiał, czy musiał akurat dzisiaj?
-O nas- powiedziałam cicho , wręcz niesłyszalnie
-O nas? – przeklęty słuch
-Tak, o mnie i o Tobie i o tym co między nami jest- sama byłam  w szoku, że to wszystko mówię, tyle rozmów odbyliśmy, zawsze powstrzymywałam się przed wkroczeniem na tor uczuć, jednak w ten dzień byłam inna, tak stresowałam się przesłuchaniem, że nie umiałam się opanować
- a co jest miedzy nami? –zapytał zupełnie zdziwiony, a ja poczułam delikatne ukłucie w klatce piersiowej, zabolało
-nie wiem, chyba nic, prawda?- spojrzałam w jego oczy i blado się uśmiechnęłam
-e, tak- odpowiedział szybko i puścił moją dłoń i odwrócił się do swojego brata bliźniaka, który przytulał Pauls
Nie byłam pewna co się właśnie wydarzyło. O co mu chodziło? Czy on coś do mnie czuł? Czy moje podejrzenia i odczucia nie były złudne? Czy była szansa, ze odwzajemnia moją miłość? Nie wiedziała, ale musiałam sprawdzić, jeśli dzisiaj to kiedy? W końcu to dzień robienia szalonych rzeczy, których nigdy normalnie by się nie zrobiło. Chwyciłam go za ramię, powoli się odwrócił i spojrzał na mnie, a wtedy bez zastanowienia go pocałowałam, a w grupce rozległy się pogwizdywania. Nie trwało to jednak długo, chłopak odsunął się ode mnie i z zszokowaną miną wpatrywał się we mnie, jakbym była zmorą.
-Ja… przepraszam- poczułam się jak największa idiotka świata, jak w ogóle mogłam pomyśleć, że Jack czuje do mnie coś więcej, typowe myślenie odrzuconej dziewczyny. Chciałam się zapaść pod zmienię, uciec, a zamiast tego stałam wryta i patrzyłam się zrozpaczona na stojącego przede mną przyjaciela. Spojrzałam szybko na Paule, która patrzyła na mnie rozżalona i uciekłam. Chrzanić całe przesłuchania, chrzanić wszystko. Nie wyjdę na scenę, nie w takim stanie. Po co akurat w ten głupi piątek zebrało mi się na emocje , no po co?! Nie uciekłam za daleko, do pobliskiego parku, moje nogi nie miały sił, aby zanieść mnie gdzieś dalej. Usiadłam na ławce i wyjęłam telefon, ukazało mi się zdjęcie moje i Jacka całych w błocie, jeszcze bardziej mnie to dobiło, szybko schowałam aparat i podkuliłam nogi, co nie było wygodną pozycją dla mnie, gdyż mój brzuch posiadający z nadmiernych tłuszczem przeszkadzał mi, opuściłam nogi i załamana jeszcze bardziej tym, że nawet nie mogę przyjąć pozycji zrozpaczonej nastolatki puściłam głowę w dół i starałam nie dopuścić się do płaczu. Rzadko to robiłam, płakałam tylko w naprawdę krytycznych momentach, ale wtedy nie umiałam nie płakać. Pewnie tonęłabym w łzach, gdyby nie poczuła ciepła czyjeś ręki na ramieniu, podniosłam głowę i ujrzałam Ann.
-Jack to debil- uśmiechnęła się do mnie promiennie i przytuliła
-Nie wydaje mi się, to nie on rzuca się na kogoś z pocałunkiem- uderzyłam się w czoło uświadamiając sobie skale swojego debilizmu
-Gabs, nie myśl tak o tym. Po prostu źle zinterpretowałaś jego zachowania to się zdarza. Głowa do góry. Wyjaśnicie to sobie- mówiła  głaszcząc mnie po głowie, którą wtulałam w jej klatkę.
-Niby jak? Nie spojrze mu teraz w twarz. Pewnie ma ze mnie epicką polewkę- powiedziałam, a kolejne łzy napłynęły mi do oczu spowodowane wizją chłopaka śmiejącego się w niebogłosy z mojej głupoty
-Powaliło Cię? On uciekł załamany- potrząsnęła mą wręcz
-Co? – spojrzałam na nią z niedowierzaniem
-No mówię przecież. Finn próbował się do niego dodzwonić, ale nie odbiera telefonu- powiedziała przejęta
-Pewnie poszedł do…- przerwałam przypominając sobie, że obok mnie jest przyjaciółka, która nie może dowiedzieć się o mojej kryjówce, którą dziele właśnie z Jackiem
-no gdzie? – dopytywała
-Nie ważne. Wrócę za godzię, stójcie w kolejce- powiedziałam i tyle co mnie widzieli.
pobiegłam jak najszybciej potrafiłam do metra, którym pojechałam do jednego z wielu miejskich kanałów. Jednak ten był wyjątkowy, jeśli można kanał obarczyć mianem wyjątkowy, ale to właśnie tutaj będąc 13-letnią dziewczyną wpadłam do wody, a Jack mnie wyłowił, zaraz po tym jak sam przypadkowo mnie do niego wepchnął. Od tamtego przykrego wydarzenia uważamy to za naszą kryjówkę przed światem, budynki zagłuszają wszelki zgiełk miasta, a mała wnęka w jednej ze starych budowli idealnie nadaję się na miejsce do rozmyśleń.
Zbliżałam się do wnęki i zobaczyłam go tam, palił papierosa siedząc ze skulonymi nogami i wpatrywał się w przestrzeń.
-Hej- powiedziałam cicho i przysiadłam się obok niego, nie spojrzał na mnie- poczęstujesz mnie ? –chciałam jakoś zwrócić jego uwagę na mnie, co mi się udało, przemknął spojrzeniem po mojej wystraszonej twarzy i wyjął paczkę papierosów, wzięłam jednego i podpaliłam własną zapaliczniczką.
-Co Ty właściwie do mnie czujesz Gabi? – zapytał prosto z mostu
-Ee, ja.. nie wiem – jąkałam się, nie znając właściwej odpowiedzi
- To dlaczego mnie pocałowałaś? – naskoczył na mnie
- Bo.., chciałam się dowiedzieć czy darzysz mnie jakimkolwiek uczuciem niż przyjacielską miłością- uniosłam ramiona w geście wytłumaczenia i wypuściłam dym.
- I co? Dowiedziałaś się czegoś? – w jego głosie było słychać złość, zastanawiało mnie co tak bardzo go denerwuje?
-Niekoniecznie- puściłam głowę w dół. Nie miałam pojęcia co chodzi po jego głowie i co zamierza.
Wtedy usłyszałam ruch i poczułam rękę Jacka na moim podbródku, podniósł moją głowę i zmusił do spojrzenia mu w oczy.
-Głuptasku- uśmiechnął się serdecznie, co i mnie przyprawiło o uśmiech- chcesz wiedzieć co do ciebie czuje? – zapytał
-Tak- odpowiedziałam delikatnie zagubiona
-To czemu po prostu nie spytasz?
-Eee, ale… ech- wzięłam głęboki wdech, zebrałam w sobie siły – Jack, co do mnie czujesz? – mówiłam niepewna
-Kocham Cię- uśmiechnął się, a ja poczułam zawroty głowy
-To czemu nie odwzajemniłeś pocałunku?! – naskoczyłam na niego
-Nie wiem, byłem w szoku, to stało się tak nagle, obiecam, że to nigdy się już nie powtórzy- posmyrał mnie po policzku
-Czy to oznacza, że..? – spojrzałam na niego pytająco
-Tak. Gabi zostaniesz moją dziewczyną? – spytał z nieschodzącym uśmiechem na twarzy
nie powiedziałam nic, nie było to potrzebne, po prostu go pocałowałam. To był jeden z najnamiętniejszych pocałunków w moim życiu i dużo lepszy niż ten po alkoholu grając w butelkę.
-Lepiej wracajmy, zabiją nas w tej kolejce jak nie wrócimy- Jack przywołał świat rzeczywisty wyrywając mnie z bajki.
-Ech, no dobra. Chodź, idę stać się sławna- zaśmiałam się, a mój chłopak złapał mnie za rękę i udaliśmy się do metra skąd pojechaliśmy do teatru, w którym odbywały się przesłuchania.
Nasi znajomi stali już prawie na samym początku, szybko podbiegliśmy do nich i słuchaliśmy opieprzu jakim nas obdarzyli. Już po chwili, wpisywałam swoje dane do arkusza, jaki wypełniał każdy uczestnik. Dostałam swój numer  i udałam się do wielkiej hali, gdzie miałam czekać na przesłuchanie. Po 3 godzinach wyczekiwania w towarzystwie moich bliskich i mizianiach się z moim nowych chłopakiem, w końcu zostałam wyczytana i poproszona na scenę.
Kilka słów z prowadzącym, aby rozluźnić atmosferę, jednakże w moim przypadku nie wychodziło mu to najlepiej. Można powiedzieć, że prawie czułam wymioty w swoich ustach, chciałam uciekać, naprawdę chciałam wiać, nawet dłoń Jacka nie pomagała.
Raz, dwa… mam mikrofon w ręku… trzy… idź. Będzie dobze, będzie dobrze, powtarzałam.  Stanęłam na zaznaczonym miejscu i wpatrywałam się z przerażeniem w liczną widownię, miałam wrażenie, że zesztywniałam.
-Dzień Dobry- powiedziałam sucho do mikrofonu, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od przerażającej liczby ludzi
-Cześć. Powiedz nam, jak się nazywasz- odezwał się Louis
-Gabriela- mówiłam nie patrząc na niego
-Denerwujesz się ? – zapytała Cher. Nie oczywiście, że nie, nie ruszam się bo udaje posąg, odpowiedziałam sarkastycznie w myślach.
-Troszeczkę- uśmiechnęłam się blado i po raz pierwszy spojrzałam na jury, które zabiło mnie spojrzeniem
-Nie ma czym, po prostu pokaż nam co potrafisz- odpowiedziała serdecznie, a ja uświadomiłam sobie, ze nie ma odwrotu, muszę wziąć się w garść.
-Co nam dziś zaśpiewasz? – zapytał Simon
-Rihanna- Only girl In the world
-W takim razie powodzenia
I z głośników wydobyła się muzyka do mojej piosenki. Otworzyłam usta i… nic się z nich nie wydobyło, nic, totalne zero. Stałam jak ryta i patrzyłam na widownie, po której zaczynały rozchodzić się śmiechy.
Spojrzałam przestraszona w bok i ujrzałam moich przyjaciół i Jacka, krzyczeli do mnie ‘dasz radę’ , ‘no już, śpiewaj’ , Jack jedynie wpatrywał się we mnie tym uwielbianym przeze mnie spojrzeniem i przesyłał nim pozytywne myśli i to jakby dodało mi odwagi, przeprosiłam wszystkich i poprosiłam o kolejną szansę, zgodzili się i zaczęłam od początku, tym razem, zmiotłam wszystkich ze sceny, sama byłam pod wrażeniem swojego wokalu, to naprawdę było… coś. Skonczyłam śpiewać i spojrzałam z nadzieją na jury , że nie skreślili mnie przez mój zły początek, nikt się nie odzywał, zupełnie, gapili się tylko na mnie, aż w końcu Lou zabrał głos.
-To było coś, jednakże nie jestem pewny czy osoba z taką tremą, może zostać gwiazdą, przykro mi – powiedział i przekazał głos kolejnej osobie
-Wiesz co, zaskoczyłaś mnie, weszłaś tutaj taka wystraszona , od razu pomyślałam ‘oho, będzie nudno’ , twój zły początek podbudował moją pierwszą myśl, ale jak potem pojechałaś to prawie spadłam z krzesła, jesteś niesamowita- komplementowała mój występ Danni
-dziękuje – powiedziałam, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje
-Jesteś niesamowita i nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć – krótko skomentowała Cheryl Cole – Simon, twój czas
-Nie mam nic do powiedzenia- powiedział oschle, a ja poczułam się jakby dostała z liścia – bo żadne słowa nie opiszą tego jak świetną robotę tu odstawiłaś, gratuluje
-dziękuje – czułam jak łzy spływają mi po policzku
-głosujemy – zarządził szef jury- Louis
-Gabrielo, przykro mi, ale nie
-dziękuje – powiedziałam mimo wszystko
-Dan ?
-zdecydowane tak
-wielkie, ogromne tak ode mnie
-Gabrielo , masz 3 tak ! przechodzisz dalej- wypowiedział Simon, a salwa braw rozległa po całej sali, nie mogłam w to uwierzyć, byłam w tak wielkiem szoku, że nogi odmawiały mi posłuszeństwa
-dziękuje, dziękuje, dziękuje- zaczęłam krzyczeć do mikrofonu, a wszyscy zaczęli się uśmiechać . zbiegłam ze sceny i wpadłam w ramiona Jacka, który ścisnął mnie tak mocno, że ledwo czułam dopływ tlenu. Wyściskałam się ze wszystkimi, udzieliłam jednego wywiadu na potrzeby programu, kilka zdjęć i całą szczęśliwą grupą udaliśmy się do domu. Musiałam przygotować się na kolejne przesłuchania….

Jaki piękny początek kurwa mać, taki słodki i ckliwy, że aż wywołuje wymioty, roześmiałam się histerycznie na całe pomieszczenie. Jest już ciemno, zapewne 11 w nocy, mimo to wciąż żadnych chęci na sen, ten pierdolony sen, który nie przynosi mi żadnego wytchnienia. Jak wszystko, nic nie daje radości, nawet wspomnienie jego spojrzenia, szczerze mówiąc ono przynosi jeszcze więcej bólu, po od razu po tym uwielbionym spojrzeniu pojawia się to, którym obdarzył mnie, gdy mówiłam, że mam innego, którego kocham.



Jest pierwszy rozdział, może to zachęci was do czytania i komentowania, mam nadzieję ;p  bardzo mi zależy na waszych opiniach , więc proszę, zostawcie coś po sobie. dziękuje !
xoxo, Rysica

Prolog


Siedzę tutaj, bawię się swoim rękawem, rozciągając go jeszcze bardziej niż był uprzednio i wpatruje się w ludzi, którzy przerażają mnie swoim wyglądem jak i opowieściami, które wypływają z ust. Tak siedząc i tępo wpatrując się w ścianę, uświadamiam sobie, że jestem taka sama jak oni. Wyglądam jak oni, te charakterystyczne sińce pod oczami, zapadnięte policzki, przetłuszczone włosy, wystające żebra, tak to ja. A ich opowieści? Niewiele różnią się od mojej. Jest tylko jedna, znacząca różnica- oni mówią, ja nie.
-Gabi, chcesz coś powiedzieć? – odezwał się do mnie  opiekun grupy
-Jutro- odpowiedziałam, nie wychodząc ze swojego letargu
-Mówisz tak codziennie- mówił spokojnie, te same słowa, które zawzięcie  wypowiada co dzień w moją stronę
-Jutro- odpowiedziałam i wiedziałam, że to już koniec mojej aktywności na dziś, jak zawsze.
Dlaczego nie chce nic mówić? No bo po co? Jaki sens opowiadać swoją żenującą, pogrążającą historie życiową ludziom, których nie znam i których się boje. Co innego przywoływać ją w myślach, ale  wypowiadanie tych raniących słów na forum przyprawia mnie o ból głowy.
Spotkanie jak zazwyczaj skończyło się o 14, wracam do swojego pokoju, mijam ludzi, którzy albo są w innym świecie i wyglądają na zupełnie bezbronnych, albo patrzą na ciebie spojrzeniem przepełnionym nienawiścią. Usiadłam na swoim łóżku i rozpoczęłam swoje tradycyjne obserwowanie ściany, ciągnąc za rękach swetra i powoli robiąc w nim dziurę, kolejną już.
Jak tu trafiłam? Zaczęło się bardzo niewinnie…

Hej, mam dla was nowego bloga.  będzie trochę... hm . drastyczny ? inny? to na pewno. jak na razie prolog, może dodam dziś pierwszy rozdział, jeśli pojawi się trochę komentarzy. własnie, co do komentarzy, piszcie w nich co sądzicie i czy pisać dalej.
xoxo, Rysica